O zagrożeniu dla żeglugi pasażerskiej pisze trójmiejski dodatek „Gazety Wyborczej”. Dziennik przypomina, że tegoroczny sezon wakacyjny jest pierwszym, w którym nie kursuje żaden dotowany przez samorządy tramwaj wodny na Półwysep Helski. – Przy tych cenach obłożenie bardzo zmalało – narzeka Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej, która oferuje bilety normalne za 35 zł w jedną stronę.
Jeszcze w ubiegłym roku rejsy dotowały dwa ostatnie samorządy – Gdynia i Jastarnia. W sezonie na linii 530 Gdynia - Jastarnia odbywały się trzy pary kursów dziennie. Bilet normalny kosztował 14 zł, ulgowy 7 zł, a przewóz roweru 3 zł. Teraz wróciły stare ceny. Rodzina z dwójką dzieci za podróż na Półwysep Helski jednostkami Żeglugi Gdańskiej w obie strony zapłaci... 240 zł. Rejsy z Gdańska, Gdyni, Sopotu do Helu w jedną stronę kosztują 35 zł – bilet normalny, 25 zł – ulgowy. W rozkładzie widnieją dziennie trzy pary rejsów z Gdańska na Hel i trzy pary rejsów z Gdyni na Hel.
– Zainteresowanie jest, ale przy tych cenach obłożenie bardzo zmalało – mówi „Wyborczej” Jerzy Latała, prezes Żeglugi Gdańskiej. – Można powiedzieć, że przewozimy około 35 proc. pasażerów, których przewoziliśmy w projektach dotowanych przez samorządy.
Żegluga Gdańska chce już nawet sprzedać dwa katamarany. Trwają negocjacje z podmiotem zagranicznym. – Jednostki wymagają dużych nakładów utrzymania. Przy obecnym wykorzystaniu nie ma sensu utrzymywać jednostek, które można eksploatować przez dwa, trzy miesiące – przyznaje Latała.