Mimo, że podwarszawskie lotnisko w Modlinie, ze względu na swoją lokalizację ma ogromny potencjał, to jego zarząd od samego początku, czyli od 2012 roku, nie jest w stanie go skutecznie wykorzystać. Lotnisko wybudowane za 370 milionów już w 4 miesiące po otwarciu zostało zamknięte ze względu na pękający w płycie lotniska beton – naprawa trwała niemal rok. Do portu w Modlinie, z dwóch przewoźników, którzy początkowo z lotniska korzystali, wrócił tylko jeden. Jak podaje Rzeczpospolita straty jakie lotnisko przyniosło w zeszłym roku wyniosły ponad 45 milionów złotych – to i tak mniej niż zakładane 75 milionów.
Jak mówi dziennikowi Radny SLD Grzegorz Pietruczuk marszałek Adam Struzik wobec nikogo nie wyciągnął konsekwencji, w związku ze złym prowadzeniem inwestycji, na którą sejmik wydał 100 milionów złotych. Co więcej marszałek do upadłego bronił zarządu spółki.
Zarzuty odpiera Marek Mieszalski, skarbnik sejmiku i szef rady nadzorczej spółki prowadzącej lotnisko. Jak podaje gazeta według niego mimo, że umowa z jedynym przewoźnikiem jakiego obsługuje lotnisko, jest mniej korzystna niż ta sprzed awarii, to port nie generuje strat. Skarbnik przyznaje jednak, że sejmik boryka się z problemami finansowymi i w tej sprawie złoży interpelację na temat stanu finansów sejmiku (w ramach oszczędności marszałek chce zlikwidować chociażby szpital dziecięcy w Dziekanowie Leśnym).
Szansą sejmiku na zastrzyk finansowy jest wrześniowy proces z Ministerstwem Finansów w sprawie Janosikowego. Nie wiadomo jednak dla kogo zakończy się pozytywnie.