Pruszków chyba wszystkim Polakom kojarzy się z działalnością jednej z najpotężniejszych w kraju grup mafijnych. Dlatego prezydent tego podwarszawskiego miasta już od wielu lat walczy o to, aby dziennikarze, publicyści i politycy nie używali nazwy Pruszków w rozumieniu „mafia”. Pod koniec lat 90. zapowiadał nawet, że urząd miasta będzie wytaczał procesy za takie językowe uproszczenia.
– Nazwa miasta i jego wizerunek to największe i najcenniejsze dobro, jakim dysponuje społeczność miasta Pruszkowa – uważa Jan Starzyński. Prezydenta oburzyło teraz sformułowanie „Pruszków wychodzi na wolność”, jakie pojawiło się w spocie Solidarnej Polski.
„Najnowszy spot reklamowy partii w ścieżce dźwiękowej czytanej przez lektora wymienia szereg plag, jakie dotknęły nasz kraj, w tym >>Pruszków wychodzi na wolność<<. Wątpliwości, oburzenie mieszkańców Pruszkowa oraz moje budzi kontekst i forma wykorzystywania nazwy naszego miasta. Niedopuszczalne w naszej ocenie jest budowanie negatywnych skojarzeń wykorzystując słowo Pruszków” – napisał Starzyński w liście do Zbigniewa Ziobry, prezesa SP.
Dodaje, że bardzo dokładnie analizuje wszystkie przypadki używania nazwy miasta Pruszkowa i jest gotowy do obrony jego dobrego imienia. Żąda zaprzestania emisji spotu i umieszczenia przeprosin na stronie internetowej partii.
Czy Solidarna Polska zareaguje na postulat prezydenta? Na wysłane mailem pytanie jeszcze nie odpowiedziała.
Jan Starzyński wcześniej też ostro reagował na sformułowania kojarzące Pruszków z mafią. W 2010 roku w jednej z czołowych gazet ukazał się wywiad z prawicowym publicystą, który komentarze na temat filmu „Solidarni 2010” porównał do „spalenia samochodu przez oprychów z Pruszkowa”. Prezydent Jan Starzyński nazwał wtedy tę wypowiedź skandalem.
„Zapewniam Pana Redaktora, że Pruszków rządzi. Tak, rządzi w polskich samorządach zajmując czołowe miejsca w ogólnopolskich rankingach niezależnych placówek badawczych, a aktywność jego mieszkańców owocuje 3. pozycją wśród polskich gmin w dochodach mieszkańców i rekordowymi wskaźnikami ilości inwestorów, w tym zagranicznych” – napisał w 2010 roku w liście do redaktora naczelnego gazety.