Prezydenta o korupcję oskarżyła Prokuratura Apelacyjna w Krakowie. Według śledczych od 2008 do 2011 roku Wojciech B. przyjął łapówki od przedstawicieli spółek komunalnych oraz prywatnego przedsiębiorcy w łącznej kwocie blisko 96 tys. zł, a następnie nakłaniał świadka do składania fałszywych zeznań. B. był już aresztowany, ale w marcu 2012 r. za zgodą sądu wyszedł na wolność po wpłaceniu kaucji.
W czwartek na ogłoszeniu wyroku prezydenta Starachowic nie było. Reprezentował go adwokat. Stawiła się za to oskarżona Justyna Z. z urzędu miasta – urzędniczka miała pomagać w nakłanianiu świadka do składania fałszywych zeznań i pośredniczyła w przekazaniu Wojciechowi B. jednej z łapówek. Ją sąd skazał na 2 lat więzienia w zawieszeniu, 12 tys. zł grzywny oraz nakaz pokrycia 3 tys. zł kosztów procesu.
Prowadząca sprawę sędzia Barbara Nowak-Łon mówiła, że dowody winy oskarżonych były jednoznaczne, tym bardziej, że już w śledztwie prezydent Starachowic przyznał się do winy. Dodała, że Wojciech B. powinien być dla mieszkańców wzorem etycznym. Tymczasem jego postępowanie cechowała duża szkodliwość społeczna, bo mieszkańcy zaufali mu, głosując na niego głos w wyborach samorządowych, a on nadużył ich zaufania.
W czwartek skazany został także przedsiębiorca Marian S., który przekazał Wojciechowi B. ponad 30 tys. zł łapówki. Dostał 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz 30 tys. zł grzywny.
Wyroki nie są prawomocne. Obrońcy już zapowiedzieli apelację do Sądu Okręgowego w Kielcach.
Wojciech B. formalnie cały czas jest prezydentem Starachowic, bo choć przed rokiem po wyjściu za kaucją z aresztu został zawieszony przez sąd w wykonywaniu czynności służbowych, to referendum w mieście w sprawie jego odwołania okazało się nieważne ze względu na niską frekwencję.